Bieżący rok powoli dobiega końca. Skłoniło mnie to do przemyśleń na temat najważniejszych wydarzeń w polskiej bankowości w mijającym okresie. Niewątpliwie najważniejszym z nich był wyrok TSUE w sprawie kredytów frankowych i temu zagadnieniu będzie poświęcony mój dzisiejszy wpis. Nie chciałbym skupiać się tutaj na kwestiach ocennych, co do samej słuszności wyroku, zwłaszcza, że dotyczy on skomplikowanej materii formalno – prawnej. Bardziej zastanawia mnie jedno: jaki wpływ będzie miał wyrok na cały system bankowy? Czy inni kredytobiorcy również odczują skutki wyroku?
Od wyroku upłynęło już kilka miesięcy. Sprawą kredytów frankowych żyje duża część społeczeństwa, która zaciągnęła kredyt hipoteczny w tej walucie. Niestety sprawa w pośredni sposób dotyczy nas wszystkich, jesteśmy bowiem klientami banków, które jakby nie patrzeć mają w ręku nasze pieniądze i wierzytelności, więc każde zawirowanie w sektorze odbija się rykoszetem na nas – klientach. Czy tak będzie tym razem? Choć trudno w to uwierzyć, jest to możliwe...
Sam spór pomiędzy klientami i bankami trwa od lat, a zaczął się w momencie, gdy kurs franka szwajcarskiego zaczął rosnąć w zastraszający sposób. Kredytobiorcy, którzy poczuli się oszukani zaczęli pozywać banki. Część z nich argumentowała, że nie wiedziała o możliwości zmiany kursu waluty, inni wywodzili, że ich umowy są niezgodne z zasadami współżycia społecznego, a nowa wysokość raty doprowadziła ich do ruiny. Abstrachując od tego czy twierdzenia te są słuszne warto zwrócić uwagę, że skuteczność tej argumentacji w sądzie była stosunkowo niska. Zdecydowanie większą skuteczność wykazało inne uzasadnienie pozwów: niezgodność zapisów umów z obowiązującymi przepisami i zawieranie w nich tzw. klauzul abuzywnych tj. niedozwolonych w stosunkach cywilnoprawnych w Polsce. Gdy spór trafił przed TSUE, ten w praktyce zajmował się tylko tą kwestią, by ostatecznie stwierdzić, że jeżeli jakaś umowa zawiera postanowienie prawnie niedozwolone, to sąd ma obowiązek to zbadać, a następnie usunąć je z umowy. Jeżeli bez tej klauzuli nie da się kontynuować trwania umowy, należy uznać ją za nieważną w całości. Co to w praktyce oznacza? Trybunał nie stwierdził nieważności wszystkich umów frankowych z mocy prawa (na co liczyła duża część kredytobiorców), a to oznacza, że o tym decydować będą polskie sądy kierując się orzeczeniem TSUE. Z perspektywy 2 miesiący od wydania wyroku przez TSUE łatwo zauważyć, że wymiar sprawiedliwości zaczął trochę częściej orzekać, że umowy frankowe są nieważne z powodu wad prawnych, a konkretnie klauzul indeksujących w nich zawartych. Co to oznacza w praktyce? Umowa nieważna to taka, która nie odnosi żadnych skutków. W praktyce Kowalski, który wziął kredyt 15 lat temu musi zwrócić bankowi pełną kwotę, a bank Kowalskiemu wszystkie poniesione opłaty łącznie z odsetkami!!! Nie zapominajmy jednak, że podobne roztrzygnięcia zpadały już wcześniej przed polskimi sądami, wyrok TSUE jedynie ujednolicił orzecznictwo.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty trzeba się zastanowić nad innymi skutkami unieważniania umów i w dużej mierze temu chciałbym poświęcić swoje rozważania. Po pierwsze kredytobiorca, którego umowę sąd uzna za nieważną, w praktyce dostał kredyt często na kilkanaście lat bez żadnych kosztów! Gdybym przykładowo zaciągnął pożyczkę u mojego kolegi, bez żadnych odsetek, Krajowa Administracja Skarbowa uznałaby, że odniosłem korzyść majątkową i musiałbym zapłacić podatek od zaciągniętej kwoty. Jak KAS postąpi z kredytobiorcami , którzy odnieśli analogiczną korzyść? Znając polskie realia w podpobny sposób...
Kolejną kwestią jest oddziaływanie wyroku na kredytobiorców innych niż frankowicze. Jeżeli znajdą oni w swoich umowach kaluzule niedozwolone, rownież mogą starać się o unieważnienie swoich umów, powołując się na wyrok TSUE. Dotyczy to zwłaszcza kredytobiorców, którzy posiadają kredyty w dolarach amerykańskich, euro i jenach, a jest ich w Polsce około 100000. Również na wyrok mogliby powoływać się kredytobiorcy posiadający kredyt złotowy, choć lata obcowania z umowami tego typu pozwalają mi stwierdzić, że wydaje się to jedynie rozważaniem teoretycznym.
Reasumując 460000 frankowiczów oraz 100000 kredytobiorców mających kredyt w innych walutach może spróbować unieważnić swoje umowy, a to oznacza niewyobrażalne wręcz straty dla banków. Będą one długofalowe i mniejsze niż w sytuacji, gdyby TSUE uznał nieważność wszystkich umów frankowych, co nie zmienia faktu, że one wystąpią. I tu pojawia się kolejne pytanie? Czy wpłynie to na innych klientów banków oraz potencjalnych przyszłych kredytobiorców? Z przykrością muszę stwierdzić, że tak. Wyrażenie „z przykrością” nie jest tutaj przypadkowe, bo oddziaływanie będzie miało charakter negatywny.
Sięgnijmy pamięcią wstecz o kilka lat do 2016 roku, gdy w Polsce wprowadzono podatek bankowy. Jak zwykle obiecywano obywatelom, że to podatek, który odczują jedynie instytucje finansowe. Rzeczywistość okazała się całkowicie odmienna. Banki nie chciały pogodzić się z wyższą opłatą; by zrekompensować sobie straty podwyższyły marże kredytów średnio o 0,4% w ciągu kilku miesięcy... Dziwnym zbiegiem okoliczności podatek bankowy wynosi 0,39% od aktywów banku. By zrekompensować sobie niższe dochody zmieniono również Tabele Opłat i Prowizji. Polecam sprawdzić TOiP ze swojego banku z roku 2015 oraz późniejsze. Większość z nas nie ma już wszystkich bankomatów za darmo, konta za 0zł itd. Okazuje się, że każda strata banku jest przerzucana na klientów. Bank jest instytucją, która pod tym względem szczególnie dba o swój interes. Można, więc przyjąć założenie, że w analogicznych sytuacjach w przyszłości postąpi podobnie. Zobaczmy na przykładzie jak mogłoby to wyglądać. Załóżmy, że potencjalny kredytobiorca chce wziąć 300000 zł kredytu na 30 lat. Dostaje dobrą ofertę z marżą 1,6%, a jego rata wynosi 1313,87 zł. Po jakimś czasie banki po trudnościach finansowych podwyższają marże o 0,4%, by się ratować. Wtedy kredytobiorca chcący wziąć kredyt dostałby marżę 2,0% z ratą 1380,85 zł. Oznacza to koszt kredytu wyższy o 24 000 zł w perspektywie 30 lat!
Trudno oszacować jak duże będą straty banków z powodu masowego unieważniania umów. Szacunki są różne od kilku do kilkudziesięciu mld zł. Nie jestem w żaden sposób w stanie zbadać tych danych, co więcej myślę, że nikt nie jest w stanie tego zrobić. Jako ciekawostkę podam fakt, że na różnych portalach branżowych można znaleźć sprzeczne informacje na ten temat, ale na żadnym nie ma metody, którą kierował się analityk liczący tę kwotę. Nie zmienia to faktu, że mówimy tu o sumach, które mogą poważnie zachwiać systemem bankowym i doprowadzić do upadłości instytucje finansowe mające sporo kredytów walutowych w swoich portfelach. Jest to wyjątkowo czarny scenariusz, który jest bardzo mało prawdopodobny, ale niestety możliwy. Taka sytuacja dotknęłaby wtedy wszystkich obywateli, bo po pierwsze mogłoby to doprowadzić do olbrzymiego kryzysu gospodarczego, a po drugie gdyby doszło do prób ratowania banków to zaangażowano by w to pieniądze podatników, czyli nasze. Koło się zamyka.
Na szczęście jak wspomniałem wcześniej, czarny scenariusz jest mało prawdopodobny (choć jak podkreślam nie jest niemożliwy), a to dzięki temu, że procesy będą się ciągnąć jeszcze wiele lat, a banki będą miały wystarczająco dużo czasu by przygotować się na duże straty (niestety często naszym kosztem). Przed wyrokiem TSUE, 3 października wiele osób obawiało się unieważnienia wszystkich umów, a najlepszym dowodem na to były notowania giełdowe banków, które spadały w oczekiwaniu na wyrok. Gdy ten okazał się niekorzystny, ale niebędący gwoździem do trumny, nastroje stały się na tyle pozytywne, że akcje polskich banków znowu zaczęły iść w górę. Czas pokaże co się stanie, jedno jest natomiast pewne, wszyscy musimy być świadomi, że ta trudna sytuacja dotyczy w tym momencie nas wszystkich. Kłopoty sektora bankowego są naszymi osobistymi problemami, bo uderzają bezpośrednio w nasze kieszenie. Pozostaje mieć nadzieję, że wzrost dochodów pozwoli nam obywatelom zrekompensować zwiększone opłaty na tyle, że będą one odczuwalne w minimalnym stopniu.